Śniadanie na campingu “Imer Calavise”. Niestety, Temperówka nie posiada już więcej drzwi które można by było otworzyć... |
W poszukiwaniu ferraty Stella Alpina...
Podjechaliśmy już sobie z Frassene wyciągiem pod Monte Agner, tylko Sebastian z Kasią gdzieś się nam zagubili... podejrzane. Usiłuję wypatrzeć niniejszą parę ale dobrze się maskują... |
A to już początek najtrudniejszej ferraty Dolomitów (według przewodnika) – Stella Alpina na Monte Agner. Ta czerwona ciapka na skale to oznaczenie szlaku – tutaj nikt się nie bawi w malowanie ładnych, wielokolorowych znaczków. |
Heniek fotografuje z góry wspinaczkę wąskim kominkiem. Znowu jestem “ostatni na linie” ale tym razem to nic przyjemnego – cały czas widzę przed sobą nogi ... Sebastiana. |
Klasyczne zakończenie komina – wyjście po pionowej skale (zapewniam, wspaniałe uczucie). Ta wydobywająca się z czeluści dłoń należy do mnie. Mało co, a była by spłaszczona przez bucior Kota. |
Bywajcie przyjaciele ! Pożegnalne zdjęcie na Stelli Alpinie. Sebastian zabiera Kasię spowrotem na dół a my z Heńkiem wspinamy się dalej. |
Na ścianie Monte Agner. Heniek fotografuje moje zmagania ze skałą. |
I jeszcze jedno powietrzne miejsce... jakich nie szczędzi Stella Alpina. |
Pokonuję ostatnie metry dzielące nas od kapsuły biwakowej na przełęczy Pizzon. |
Przepaścisty trawers gdzieś między przełęczą Pizzon a szczytem Monte Agner.
(to tutaj, w czasie zejścia, Heniek “zawadził” kaskiem o kotwę mocującą linę...) |
Ten sam trawers ale inne ujęcie z innym aktorem. Czekałem aż wiatr przewieje chmury z rozpadliny i odsłoni wspaniałe widoki... (doczekałem się) |
Monte Agner (2872) zdobyty !
Czerwona strzałka wyraźnie wskazuje na jedyną możliwą drogę – drogę powrotną do biwaku Pizzon. |